Poduszka podróżna. Gadżet, czy obowiązek?
Podróże to moja pasja. Podróżuję często, daleko, a jedną z rzeczy, które cenię sobie najbardziej podczas wyjazdów jest sen i regeneracja. Chcąc zobaczyć kawałek świata trzeba się jednak liczyć z dalekimi lotami, długim przesiadywaniem na lotniskach oraz nie koniecznie idealną bazą noclegową z wielkim, wygodnym łóżkiem. Czasami niestety nie są to warunki, które sprzyjają jakościowemu snu i dobrej regeneracji.
Podróżując już dobre kilka lat mam swoje sprawdzone patenty na przetrwanie długich transferów w drodze do zaplanowanej destynacji. Jednym z nich jest poduszka podróżna, zajmująca niewiele miejsca, a dająca w zamian dużo profitów nie tylko jeśli chodzi o komfort, ale także o zdrowie. Jakie plusy niesie za sobą zabranie poduszki podróżnej na wyjazd? Jak wybrać prawidłową w gąszczu wielu produktów na rynku? Jaką poduszkę ja wybrałem na swoją ostatnią podróż po Azji? Odpowiedź na te i kilka innych kluczowych pytań znajdziesz w poniższym poście.
Po co w ogóle poduszka podróżna?
Spędzając część życia jako szkoleniowiec w podróży i zwiedzając przeróżnej jakości hotele, wynajęte mieszkania itp. zacząłem zdecydowanie bardziej doceniać to, na czym śpię. Od lat na codzień (a raczej co noc) używam profilowanej poduszki termoaktywnej. Aktualnie nie wyobrażam sobie lepszego rozwiązania dla mojego kręgosłupa szyjnego. Z tego powodu podczas wyjazdów, jeśli tylko wielkość bagażu na to pozwala, nie zastanawiam się nawet kilku sekund i poduszka zawsze ląduje w mojej walizce.
Skoro dbam o swój sen w domu, to dlaczego miałoby być inaczej poza nim? Niestety z praktyki muszę stwierdzić, że większość poduszek w wynajmowanych pokojach, czy mieszkaniach jest kompletną pomyłką. Dla osoby przyzwyczajonej do profilowanej poduszki z pianki termoaktywnej spanie na nich jest nie lada wyzwaniem i na pewno nie należy do najprzyjemniejszych.
Chcąc chronić swój kręgosłup podczas snu, a przy okazji poprawić jego komfort warto w takich przypadkach mieć swoją, sprawdzoną poduszkę podróżną. Najlepiej taką, która nie zajmuje dużo miejsca, a jest po prostu wygodna i dobra jakościowo.
Poduszka typu „rogal”. Czy to dobry wybór?
Nie przepadam za typowymi „rogalami” podróżnymi. Testowałem produkty tego typu i albo nie miałem szczęścia do modelu, albo po prostu to rozwiązanie nie jest dla mnie. W podróży lubię rzeczy uniwersalne, a poduszka w kształcie rogala przeznaczona jest do spania głównie w pozycji siedzącej. O ile można go użyć do szybkiej drzemki w samolocie, tak w leżeniu nie sprawdza się już zbyt dobrze. W moim przypadku problemem jest również wielkość/wysokość poduszki typu „rogal”. Zazwyczaj są one uniwersalne, a dla osób niestandardowego wzrostu (ponad 190 cm) uniwersalne oznacza po prostu zbyt niskie.
Z drugiej strony wiem, że dla osób o standardowym wzroście dobrze dobrany „rogal” może być świetną opcją na zabezpieczenie szyi podczas snu np. w samolocie, czy samochodzie. Pamiętaj jednak, że jego wysokość powinna być tak dobrana, aby wspierał on szyję na całej długości.
Na rynku dostępne są tysiące „rogali”, ale moją uwagę przykuł model z dodatkowym podwyższeniem w okolicy szyi. Lepiej trzyma głowę w pozycji neutralnej w przypadku spania na siedząco. Z drugiej strony jego wielkość jest relatywnie duża i dla niektórych pacjentów może być zbyt wysoki. Osobiście gdybym miał wybierać poduszkę typu „rogal” wybrałbym taki model ze względu na mój wzrost. Mniejszym osobom polecam jednak standardowe „rogale” bez dodatkowego podparcia szyi. Warto również zwrócić uwagę na to, aby poduszka tego typu również była wykonana z pianki termoaktywnej. Zapewni to większy komfort snu i lepiej zabezpieczy odcinek szyjny kręgosłupa.
Jeśli nie „rogal”, to co?
Tak, jak wspomniałem wcześniej na codzień używam profilowanej poduszki z pianki termoaktywnej. Świetnie dostosowuje się do szyi pod wpływem ciepła, przez co zabezpiecza górny odcinek kręgosłupa podczas snu. Poszukując wersji podróżnej zależało mi na tym, aby również była ona wykonana z podobnych materiałów, ale nie zajmowała aż tyle miejsca, co poduszka domowa.
Mój wybór padł na Johnny Adventure PRO. Można powiedzieć, że to mini wersja mojej standardowej poduszki. Jest wykonana z podobnej pianki, co jej większa siostra. Świetnie dopasowuje się do głowy i szyi pod wpływem nacisku, a jej rozmiar po złożeniu pozwala na zabranie jej praktycznie wszędzie. Zajmuje w walizce mniej miejsca niż jedna para spodni. Pianka w wersji PRO ma podwyższoną gęstość. Dzięki temu w ciepłym klimacie nie odkształca się tak bardzo, jak ta zastosowana w wersji standardowej.
Johnny Adventure przejechał ze mną całe Filipiny. Dzięki temu, że jego kształt jest bardzo uniwersalny używałem go nie tylko w samolocie i w czasie dłuższych transferów w busach, ale także jako dodatkowej poduszki w hotelach. Świetnie sprawdzał się również przy długich lotach jako podparcie pod odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Muszę przyznać, że „w boju” Johnny Adventure PRO sprawdził się znakomicie. Od powrotu z Azji zabieram go praktycznie na każdy wyjazd.
Moja Żona na tą samą podróż wybrała standardowy model Johnny Adventure. Ma on jeden, ogromny plus w porównaniu z innymi poduszkami tego typu na rynku. Wykonany jest z dwóch różnej gęstości pianek, dzięki czemu jest znakomitym rozwiązaniem tak dla ludzi lubiących poduszki miękkie, jak i bardziej twarde.
Poduszka podróżna. Czy to rzecz niezbędna?
Dobrej jakości poduszka podróżna to nie gadżet. To coś, co poprawi nie tylko komfort, ale i jakość Twojego snu na wakacjach, czy służbowym wyjeździe. W mojej ocenie jest to sprzęt niezbędny dla osób mających problemy z odcinkiem szyjnym kręgosłupa oraz osób po zabiegach operacyjnych tej okolicy. Jest także bardzo dobrym pomysłem dla wszystkich, którzy często podróżują i w czasie swoich wyjazdów cenią sobie wygodę oraz dobry, zdrowy sen.
Dzięki współpracy z firmą Badum-Med podczas tworzenia tego postu, na hasło “fizjologika5” otrzymacie 5% rabatu oraz darmową wysyłkę produktów z serii Johnny Adventure.